Zamiast na narty, wybieram się z Asia na szoping. Odwiedzamy Espace Montagne, Troc Sport, Decathlon, Kiabi, Tati, H&M, New Look, Naf Naf, Jennyfer, Zara, Camaieu, na szczęście udaje mi sie kupić sukienkę na wesele Madzi :) zjadamy lunch w Thai Express i skonane wracamy do domu... nie lubimy szopingu :(
sobota, 28 lutego 2015
piątek, 27 lutego 2015
Sept Laux, Chamois
Dziś jest trudno. W Grenoble pada deszcz, a u góry, w stacji narciarskiej śnieg. Chyba padał całą noc, wiec ratraki nie jeździły i dlatego na trasach jest przejeżdżony puch, który później zmienia się w gips. Do tego mgła, najpierw gęsta jak mleko UHT 3,2%, a w ciągu dnia jeszcze bardziej zagęszcza się jak śmietanka do zup i sosów :p Ale walczymy dzielnie i w ciągu dnia przejeżdżamy 63,7 km!!
czwartek, 26 lutego 2015
środa, 25 lutego 2015
Sept Laux, Gypaete
Jest rewelacyjnie!!! :DD
stoki przygotowane, w sumie niewielu ludzi i.. słońce :)))))) piękne widoki! I jeździmy na wyciągu nówka sztuka Gypaete :p
stoki przygotowane, w sumie niewielu ludzi i.. słońce :)))))) piękne widoki! I jeździmy na wyciągu nówka sztuka Gypaete :p
wtorek, 24 lutego 2015
Sept Laux, le Pleynet
Oj dziś jest trudno! Śnieg jest ciężki jak gips, miejscami przewiany, a trasy nieprzygotowane :( chyba się nie chciało ratrakom pracować... lenie! Na początku sypie śnieg, wielkie płaty, potem na trochę się przejaśnia, ale większość dnia opatula nas mgła, gęsta jak mleko, a raczej jak kremówka 36%, hmmmm..
poniedziałek, 23 lutego 2015
Sept Laux, Pipay
Mimo zepsutych na dzień dobry gogli i kiepskiej pogody, jest fajowo :) Śnieg jest wprawdzie mokry, ciężki, ale trasy przygotowane i mało ludzi, więc mi się podoba....Jeździmy od 10.30 do 16.20; nogi bolą :p
niedziela, 22 lutego 2015
biegówki w Chamrousse
Maciej z Madzią i Tomajem jadą na narty do Sept Laux, a ja z Asią i Rafałem wybieramy się do Chamrousse na biegówki. Pierwszy raz w życiu! Fajnie jest :) robimy jakieś 8 km! Nawet wypogadza się po południu.
poniedziałek, 16 lutego 2015
bilety!
Kupiliśmy bilety!! Za miesiąc lecimy do Ameryki Środkowej!!
W planach mamy Meksyk, Gwatemalę, może Honduras i Belize :)
PS bilety wcale nie były takie drogie, szkoda, że z Madrytu, bo musimy tam jeszcze dolecieć...
W planach mamy Meksyk, Gwatemalę, może Honduras i Belize :)
PS bilety wcale nie były takie drogie, szkoda, że z Madrytu, bo musimy tam jeszcze dolecieć...
poniedziałek, 2 lutego 2015
Bangkok- Abu Dhabi- Berlin- Poznań
Mamy jeszcze przedpołudnie na zwiedzanie, więc idziemy na Złotą Górę, skąd roztacza się wspaniały widok na miasto. Wracamy na Khao San Road, trochę się tu kręcimy, robiąc ostatnie zakupy. Jemy późny lunch- fried rice with seafood/ green curry with pork, strasznie ostre! chyba przesadzili ;p Łapiemy tuk-tuka, oczywiście targujemy się i zbijamy cenę z 200 bht na 170 bht i jedziemy na lotnisko. Jest 16, samolot mamy o 19.50.


Lecimy Etihadem, wielkim Boeingiem 777 z 10 rzędami siedzeń dla 450 pasażerów! Samolot jest naprawdę wypasiony :) Jedzenie jest smaczne, stewadresy ciągle roznoszą picie, prawie cały lot oglądamy filmy. Lądujemy w Abu Dhabi o 23:45 czasu lokalnego. Spacerujemy, zaglądając do różnych sklepów i czas przesiadki szybko nam mija. Terminal 1, z którego odlatujemy jest bardzo daleko, idziemy i idziemy i końca nie widać. Wsiadamy do samolotu, tym razem jest to Airbus A 333 linii Airberlin. Startujemy z 25 minutowym opóźnieniem, jedzenie jest dobre, stewardesy miłe, staramy się trochę pospać. W Berlinie lądujemy 40 min później niż planowano, o 7:05. Trochę czekamy na bagaże, w końcu łapiemy nasze plecaki i bierzemy autobus X9, a potem S-bahn (bilet 2,70 Euro) na ZOB (Zentraler Omnibusbahnhof Berlin), gdzie zajeżdżamy o 8.30. Za godzinę mamy Polski Bus do Poznania. Tu jesteśmy pół godziny przed czasem, bo już o 13.
Lecimy Etihadem, wielkim Boeingiem 777 z 10 rzędami siedzeń dla 450 pasażerów! Samolot jest naprawdę wypasiony :) Jedzenie jest smaczne, stewadresy ciągle roznoszą picie, prawie cały lot oglądamy filmy. Lądujemy w Abu Dhabi o 23:45 czasu lokalnego. Spacerujemy, zaglądając do różnych sklepów i czas przesiadki szybko nam mija. Terminal 1, z którego odlatujemy jest bardzo daleko, idziemy i idziemy i końca nie widać. Wsiadamy do samolotu, tym razem jest to Airbus A 333 linii Airberlin. Startujemy z 25 minutowym opóźnieniem, jedzenie jest dobre, stewardesy miłe, staramy się trochę pospać. W Berlinie lądujemy 40 min później niż planowano, o 7:05. Trochę czekamy na bagaże, w końcu łapiemy nasze plecaki i bierzemy autobus X9, a potem S-bahn (bilet 2,70 Euro) na ZOB (Zentraler Omnibusbahnhof Berlin), gdzie zajeżdżamy o 8.30. Za godzinę mamy Polski Bus do Poznania. Tu jesteśmy pół godziny przed czasem, bo już o 13.
Jesteśmy w domu!! :) :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)