Jeny, przegięcie, budzik nastawiony na 4.10, wyjeżdżamy po piątej z małym falstartem akumulatora. Wyjeżdżamy tak wcześnie, bo o 16 mamy odebrać Asię z lotniska w Genewie, a to przecież kawał drogi i nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Przejazd autostradą Wolności w stronę Świecka znowu droższy, tym razem 44 zł, bezczelni są. Na granicy jesteśmy dosyć szybko. I droga jest przyzwoita, ruch w Niemczech niewielki, brak tirów, tylko kilka klasycznych miejsc ze spowolnionym ruchem, średnia prędkość to 115 km/h. Wjeżdżamy do Szwajcarii i wszystko się psuje. Nie dość, że dużo samochodów, ruch spory, to wszyscy jadą lewym pasem. I dokąd oni tak właściwie jadą w to niedzielne popołudnie? Mogliby raczej w domu siedzieć. Dojeżdżamy do Genewy, Asia czeka w umówionym miejscu, zabieramy ją i jedziemy do domu, do Grenoble. Jednak tuż przed końcem podróży wpadamy w korek spowodowany wypadkiem, tak więc zamiast zakładanych 13 jedziemy 14 godzin. Jesteśmy tak zmęczeni, że o 22 idziemy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz