sobota, 30 września 2017

Bolzano, Trento, Garda

Śpię jak zabita 10 godzin!! Ruszamy tuż po 8, piękne słońce, piękne widoki... Bawaria <3 W Penny Markt robimy zakupy śniadaniowo-deserowe.























Wjeżdżając do Austrii kupujemy winietę na 10 dni za 8,90E, przejazd przez Brenner Pass kosztuje 9E, a autostrada do Bolzano 5,80E. 
Bolzano to jeden z najlepszych przykładów współistnienia kultury włoskiej i niemieckiej. Tutejszą jakość życia cechuje otwartość i młodzieńcza energia. Stara część miasta, zbudowana wokół Piazza Walther i arkad przy Via dei Portici, pełna jest domów bogatych mieszczan i niemieckich gotyckich budowli. Do Piazza Walther przylega Duomo, imponująca gotycka katedra, zbudowana w XIII i XIV wieku.



















Zwiedzamy również kościół Dominikanów z freskami ze szkoły Giotta i kościół Franciszkanów z ładnymi krużgankami.

















Idziemy na market, na Piazza delle Erbe, gdzie sprzedają lokalne wyroby- przepyszne górskie sery, słony speck i suche kiełbasy, oczywiście co się da degustujemy ;)
































Boczną drogą SS12 jedziemy do Trento i wcale nie jedzie się wolniej niż autostradą, a unika się korków. Za to jakie widoki!

















Trento, czyli Trydent to miasto, w którym w latach 1545-1563 trwał słynny sobór trydencki. Podczas obrad, zwołanych przez Kościół katolicki w celu omówienia zagrożenia ze strony luteranizmu, zasiano ziarno kontrreformacji. Współczesnemu miastu daleko do kaznodziejstwa. Jest spokojne, pewne siebie, liberalne i sympatyczne. Po nieskazitelnych ulicach i nastrojowym Piazza del Duomo przemykają rowery, przy renesansowych fontannach studenci pobrzękują szkłem, wypełnionym szprycerami, a dawne epoki przypominają o swoim dziedzictwie kamiennymi zamkami, zacienionymi portykami i wspaniałymi średniowiecznymi freskami.
Zaczynamy od Castello del Buonconsiglio, gdzie  w 1801 schronili się książęta-biskupi trydenccy. Za murami wznosi się XIII wieczny zamek, Castelvecchio, a także renesansowa rezydencja Magno Palazzo. Zamku nie zwiedzamy, bo nie mamy czasu...




















Spacerujemy uliczkami uroczego Centro Storico...




















Zwiedzamy Duomo, świątynię zbudowaną w XIII i XIV w. w surowym romańsko-gotyckim stylu,  nawę zdobią dwie kolumnady ze schodami prowadzącymi do nieba. W podziemiach Maciej ogląda pierwszą świątynię z VI w., poświęconą św. Wigiliuszowi, wstęp 1,5E/os.





























Piazza del Duomo jest malowniczy.



















Na Piazza Batista znajdujemy Tridentum La Citta Sotterranea, podziemne miasto, gdzie zachowały się ruiny pierwszych siedlisk na tym terenie, mury miejskie, brukowane ulice, wieża, mozaiki oraz warsztat, wstęp 2,5/os.















Za parking w Trento i Bolzano płacimy po 3E/2h, więc nie jest źle.
Robi się już późno, więc zaczynamy szukać noclegu. Nad Gardą na campingach pytamy o bungalowy, ale są już niedostępne, przecież to już koniec września. Rozbijamy namiot na campeggio Claudia i płacimy 6,5E/os. plus 11E za auto plus 0,40c/os. opłaty klimatycznej, razem 24E.
W pizzeria San Remo, w której tłumy i prawie wszystkie stoliki zajęte zamawiamy pizzę, a jakże! Veneto z kiełbasą za 7,50E i Fungi+Prosciuto za 8E i do tego piwo za 4E, ale jest to taki mniejszy kufel ;p Stoliki są bardzo blisko siebie, dosyć to niekomfortowe, boję się, że łokcie kobiety siedzącej przy sąsiednim stoliku wylądują w moim talerzu ;p Kelner jest niemiły, pogania nas przy wyborze i wkurza mnie tak, że mam ochotę się obrazić i wyjść, ale Maciej mnie mityguje, bo gdzie teraz po nocy będziemy szukać jedzenia??
















piątek, 29 września 2017

München

Budzik nastawiam na 5.12, wstaję od razu, przygotowuję kawę i parę minut po 6 ruszamy w drogę. Poszłam spać późno, więc teraz oczy same mi się zamykają i pewnie pół drogi przesypiam :p
Przed 8 przekraczamy granicę, ruch jest umiarkowany i na szczęście skończyli większość Baustelle, więc przejazd jest płynny. Do tego piękna pogoda, słonecznie i ciepło ;)
Do Monachium dojeżdżamy około 14, bez problemu znajdujemy drogę do centrum i szukamy miejsca parkingowego. Te na ulicy kosztują 5 € za godzinę (!), więc szukamy dalej i znajdujemy parking Salvator za 3 €/h; no to już troszkę lepiej :p
Jesteśmy w samym sercu miasta, więc już widzimy ceglane wieże Frauenkirche z baniastymi kopułami, wchodzimy, ale wnętrze nie jest ciekawe. Kilka kroków stąd jest Rathaus z koronkowymi dekoracjami fasady, tłumy ludzi, jest już koniec września, a wszędzie pełno turystów.


 

Idziemy w kierunku Hofbrauhaus. Zadziwiające, jak pamiętamy, dokąd iść, trafiamy bez problemu. Jak to dobrze, że pewne rzeczy są niezmienne :) Mamy wielki sentyment do tego miasta, panuje tu fantastyczna atmosfera, pełna bawarskiej tradycji :) i lubimy je najbardziej ze wszystkich niemieckich miast...
Ludzie chętnie noszą tradycyjne ubiory, panie- sukienki z gorsetem i białą bluzką, panowie- skórzane spodnie na szelkach, kraciaste koszuke i czesto kapelusz z piórkiem :) I to nie tylko starsi, również młodzi ludzie często ubrani są w bawarskie stroje.


Hofbrauhaus to miejsce kultowe, jak U Fleka w Pradze. Jest tu mnóstwo ludzi, wielki tlok, strasznie głośno. Raz po raz przy jakimś stoliku goście zaczynają klaskać i śpiewać ludowe przyśpiewki. Odpowiadają im ludzie z innej strony, śmiech, okrzyki. Kelnerzy uwijają się jak w ukropie, ale i tak długo czekamy na jedzenie. Piwo przychodzi szybko :D i kosztuje 8.60 € za litrowy kufel i 4.30 € za pół litra. Bierzemy jasne Oktoberfest i ciemne. Jest dobre. Zimne. I mocne.
































W końcu dostajemy zamówione 4 Wienerwurst mit Kartofelsalat za 7.50 €. Nawet się najadamy :p Następnym razem zamówimy golonkę z ziemniakami za 14.90 € :)


Pomiędzy gośćmi krążą urocze sprzedawczynie precli, również w ludowych strojach.




Zjadamy, wypijamy i szybkim krokiem idziemy do auta, by nie przekroczyć czasu i nie rozpocząć trzeciej godziny, już za 9 €, bo szkoda kasy.





Wyjeżdżamy z Monachium z postanowieniem, by tu znowu wrócić, ale na trochę dłużej. Bez takiego pośpiechu.
Po godzinie dojeżdżamy do Marquartstein, gdzie w domu Ghigi czeka już na nas sąsiadka Christopha. Wręcza nam klucze i mamy cały dom dla siebie :)