Dziś płyniemy katamaranem po kanale Beagle. Pogoda nie jest rewelacyjna, na niebie jest dużo chmur, na szczęście spomiędzy nich od czasu do czasu prześwituje słońce. Jest dosyć chłodno i wieje zimny wiatr.
Opływamy Faro Les Éclaireurs, latarnię morską, zwaną latarnią na końcu świata, o wysokości 11 metrów. ma ona żadnych okien, a dostęp do budynku zapewniają jedynie drzwi. Latarnia morska nadal działa, jest zdalnie sterowana, zautomatyzowana, niezamieszkana i niedostępna dla zwiedzających, strzegąc morskiego wejścia do Ushuaia. Energię elektryczną dostarczają panele słoneczne. Latarnię oddano do użytku w 1920 roku.







Widzimy mnóstwo kormoranów, foki i lwy morskie.



Płyniemy na wyspę Penguinera, zamieszkałą przez piękne pingwiny magellańskie. Tu przyglądam się pingwinom, są urocze, a zarazem zabawne. Jest i jeden królewski. Uwielbiam pingwiny... więc będzie dużo zdjęć ;)












Wycieczka trwa 5 i pół godziny. Przybijamy do portu i idziemy kupić bilety na jutro do Parque Nacional Tierra del Fuego oraz na pojutrze na wyjazd stąd. I tu jest problem, bo w czwartek nie ma transportu, dopiero w piątek. Utknęliśmy na końcu świata! No to musimy coś wymyślić na pojutrze. I kupujemy bilety na piątek, bez zatrzymywania się w Punta Arenas, do Puerto Natales, gdzie mamy już umówiony trek, przez Rio Grande, cieśninę Magellana i Punto Arenas.

I spacerujemy po miasteczku, szukając przy okazji miejsca na kolację.













Monumento Antiguos Pobladores, pomnik opowiadający historię relacji między mieszkańcami Ziemi Ognistej a Europejczykami. Znajdują się tu tabliczki, które odzwierciedlają tę burzliwą i emocjonalną relację. Piękny hołd dla lokalnej ludności Ushuaia.

Ushuaia, fin del mundo, czyli koniec świata. To naprawdę jest koniec świata, najbardziej na południe położone miasto....


Po drodze realizujemy nasz voucher na chocolate caliente, który dostaliśmy przy zakupie biletów na rejs po kanale Beagle.








Kolację jemy w El Faro, zamawiamy milanesa de ternera con papas fritas i bierzemy jedną porcję na dwoje, takie są tu wielkie i najadamy się spokojnie, 8200 ARS.



W domku wieczorem degustujemy z Agatą czerwone wytrawne Nampe szczepu malbec, a panowie piją piwo.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz