wtorek, 11 marca 2025

czwarty dzień basenowy

Po śniadaniu - za namową naszego pilota, Roberta - idziemy do pobliskiego shopping mall, musimy wyjść na główną ulicę i pójść w lewo. Spory tu ruch. Gdy docieramy do centrum handlowego, okazuje się, że nie ma tu żadnych sklepów, a jedynie food court, który jest jeszcze zamknięty, bo jeszcze jest wcześnie, wiadomo. Ale ogólnie nie ma tu życia, więc niepotrzebnie tracimy czas.

















Wracamy do hotelu i oczywiście idziemy na basen, gdzie spędzamy resztę dnia. Książka, internet, kąpiel i opalanie.


Przed kolacją robimy jeszcze spacer na Craft Market, jednak szybko stąd wychodzimy, bo sprzedawcy są dosyć nachalni.





Wieczorem kolacja w indyjskiej knajpie Indian Zaika, gdzie bierzemy seafood curry - Jhinga makanwala, 550 GMD i krewetki - Jhinga kolapuri, 550 GMD i duże lane piwo, po 200 GMD. Bardzo dobre. Siedzimy na tarasie rooftop, ale trochę tu zimno.















poniedziałek, 10 marca 2025

trzeci dzień basenowy

Jak powyżej, jak poprzednio, z tym, że dziś kolację jemy w innym miejscu. I cały czas zastanawiamy się, co oni robią z tą całą ilością jedzenia.

















Ładny ten hotel.



I restobar przy plaży.









Kolacja w barze Baobab na plaży o zachodzie słońca. Ja zamawiam red snapper, 400 D, Maciej chce kalmary, jednak ich nie ma, więc decyduje się na butter fish, 450 D. I dwa małe piwa Crystal, po 150 D, bo dużego nie ma. Jedzenie jest smaczne i wszystko byłoby ok, gdyby nie koty wyskakujące na talerz i latające nad jedzeniem muchy.























Wieczorem w hotelowym Safari Club występy tanzańskich bębniarzy i tancerzy. Bardzo fajne.