Po śniadaniu - za namową naszego pilota, Roberta - idziemy do pobliskiego shopping mall, musimy wyjść na główną ulicę i pójść w lewo. Spory tu ruch. Gdy docieramy do centrum handlowego, okazuje się, że nie ma tu żadnych sklepów, a jedynie food court, który jest jeszcze zamknięty, bo jeszcze jest wcześnie, wiadomo. Ale ogólnie nie ma tu życia, więc niepotrzebnie tracimy czas.








Wracamy do hotelu i oczywiście idziemy na basen, gdzie spędzamy resztę dnia. Książka, internet, kąpiel i opalanie.

Przed kolacją robimy jeszcze spacer na Craft Market, jednak szybko stąd wychodzimy, bo sprzedawcy są dosyć nachalni.


Wieczorem kolacja w indyjskiej knajpie Indian Zaika, gdzie bierzemy seafood curry - Jhinga makanwala, 550 GMD i krewetki - Jhinga kolapuri, 550 GMD i duże lane piwo, po 200 GMD. Bardzo dobre. Siedzimy na tarasie rooftop, ale trochę tu zimno.







